Najpiękniejszy, krótki naszyjnik z pereł

 

Mój mąż nie należy do ludzi szczególnie lubiących odchodzić rocznice, czy święta okazjonalne. Nie ma facet głowy do dat, a o prezentach już nie wspomnę. Moje oczekiwania przeważnie zaspokaja czekoladkami kupionymi na ostatnia chwilę w markecie. Cóż jak to mówią, wiedziałam co brałam. Po za tym nie licząc tego to naprawdę porządny mężczyzna. Kiedy zatem zbliżała się pierwsza rocznica naszego ślubu nie spodziewałam się niczego więcej niż kolejnego pudełka słodyczy z marketu.

Perły na rocznice ślubu

krótki naszyjnik z perełNie byłam na nic gotowa. Specjalnie nawet się nie wystroiłam tego dnia, bo po co się męczyć jak i tak zapewne wieczór spędzilibyśmy w domu. Natomiast ku mojemu zaskoczeniu mój luby po powrocie z pracy oświadczył mi, że na dwudziestą mamy rezerwacje w jakiejś restauracji i powinnam zmienić dżinsy na coś elegantszego. Troszkę mnie zatkało, ale do wyjścia zastały dwie godziny więc bez zbędnego marnowania czasu przystałam do szykowania się. Gdzieś tam wewnętrznie trochę się nawet ucieszyłam, bo ten cały cyrk z restauracją świadczył nie tylko o tym,że pamiętał, ale także wysilił się, żeby coś przygotować z tej okazji. Czas zleciał mi bardzo szybko. Z racji zamieszania nawet nie za bardzo przyłożyłam się z dobraniem stroju. Pierwsza lepsza granatowa sukienka wydała mi się w porządku. Jako środek transportu wybraliśmy taksówkę. Ja nie mam prawo jazdy i nigdy nie czułam potrzeby go mieć. Lubie miejsce pasażera i jakoś nie widzę siebie za kółkiem. Restauracja, w której mieliśmy rezerwacje była niewielkim lokalem całkiem ładnym muszę przyznać. Z dala od centrum nie było tutaj zbyt wielu klientów. To w sumie dobrze, bo można w spokoju zjeść nie musząc słuchać mimowolnie opowieści ludzi siedzących obok. Wszystko było naprawdę zachwycające. Gdy doszliśmy do deseru mąż wyjął z wewnętrznej kieszeni marynarki niewielki podłużny futerał i z uśmiechem wręczył mi go. Troszkę mnie zatkało, bo czekoladki to na pewno nie były. Gładkie satynowe pudełeczko skrywało prezent. Na moje kobiece oko była to biżuteria jak nic. Nie pozostało mi nic innego jak przekonać się na własnej skórze co tam jest. Otworzyłam i zaniemówiłam z wrażenia. W pudełeczku ukryty był najpiękniejszy, krótki naszyjnik z pereł jaki w życiu widziałam. Jak każda kobieta trochę się znam na błyskotkach. Od razu wiedziałam,że to towar z wyższej półki i swoje kosztował. Był złoty więc zapewne wykonany z pereł morskich. Były takie gładkie w dotyku, a ich biel mieniła się odbijanym światłem lamp. Mój mąż tylko przyglądał mi się wyczekująco. Widziałam, że się stresuje i czeka na to co powiem. Uśmiechnęłam się i widziałam jak odetchnął z ulgą. Wstał i szarmancko założył mi nowy nabytek na szyję. Naszyjnik był lekko chłodnawy, ale od razu gdy go włożyłam poczułam się jakoś wytworniej. Przy najbliższej okazji przyjrzałam się sobie w lustrze, Prezentował się na mnie równie elegancko jak w pudełeczku.

Wieczór szybko zleciał. W sumie było mi przykro, że prezent, który ja kupiłam mężowi został w kuchennej szufladzie. Dostał go kiedy wróciliśmy do domu. Widziałam, że co jakiś czas mój mąż kieruje wzrok na mój nowy, krótki naszyjnik z pereł. Jemu podobał się chyba tak bardzo ja mnie. Perły są ponadczasowe jak nasza miłość. Będę je z dumą nosiła jak jakiś medal czy koronę.